piątek, 1 maja 2015

1 lutego, 1792 rok


                                                                                                             Londyn, 1 lutego 1792r.
   Pani mego serca!
   Niech Cię mają w opiece kamienne mury paryskich przybytków, do których, jak szeptały kolorowe kanarki, zaglądasz coraz częściej. Czyżbyś oprócz spoconych ciał twych cuchnących drogimi cygarami kochanków potrzebowała jeszcze hazardu? Nawet sama Maria Antonina nie uchroni Cię od płacenia rachunków wierzycielom, moja rozkoszy. Podziękuj swej pani za pozdrowienia, ale jej miłe słowa nie są w stanie odmienić losu.
   Mój pobyt w klasztorze, choć urozmaicany częstymi odwiedzinami nadobnych dewotek, mija okrutnie powoli. Nuda i rutyna- oto, co mają do zaoferowania swoim gościom mnisi. Coraz częściej zastanawiam się, czy ktokolwiek z własnej woli dałby się zamknąć w tych grubych na przeszło dwa metry murach. Na wygnaniu ucierpiała nie tylko ma dusza (cóż za ironia, nie sądzisz?), ale też, do tej pory, nieskazitelna sylwetka, godna rycerza jego królewskiej mości. Na szczęście Ty, o pani, nie okazujesz się wybredna. Wiele słyszałem o Twych poczynaniach i dziwię się szczerze, że upadłaś tak nisko. Ty, którą chętnie przygarnęliby najbogatsi możni Europy, wolisz prowadzać się z młodym koniuszym. Rozumiem, że z powodu Twej (z pewnością nieurojonej) choroby, straciłaś węch. Inaczej ów mężczyzna musiałby wylewać na siebie całe wiadro tych ohydnych paryskich perfum, które tak drażnią zadarte noski arystokratek, przed spotkaniem z poduszkami na Twym łożu. Mam nadzieję, że potrafisz jeszcze uchylić swych drzwi przed prawdziwym szlachcicem.
   Co do dam dworu, o których byłaś uprzejma wyrazić się równie niepochlebnie, co o mnie, to muszę Cię poinformować, moje serce, że również i one pomagały mi przetrwać zimne londyńskie noce. Zapewniam, że, choć nie dorównują Tobie intelektem, nadają się do paru innych rzeczy. Powinnaś poprzestać na przelewaniu swojej narcystycznej natury na papier listów, pisanych do mojej skromnej osoby, bo inaczej Królowa gotowa pozbawić Cię urzędu za te herezje.
   Spaceruj brzegiem Sekwany, ile tylko chcesz. Nie łudź się, że jesteś drugą Penelopą. Za bardzo kochasz mężczyzn, pani. Niemal tak samo, jak oni Ciebie. Och, gdybym mógł być w sprawie wierności świadkiem bezstronnym. Niestety, Milady, moje serce również ugodziłaś mieczem namiętności. Twoje biodra, talia, zapach Twych włosów... Wniosek nasuwa się sam, moja słodyczy- jesteś paskudną wiedźmą, ciągnącą korowód rozochoconych samców na samo dno piekła. Dobrze, niech i tak będzie, jeśli uchylisz rąbka pościeli spragnionemu lordowi. Właśnie, byłbym zapomniał. Jego wysokość, książę Buckingham, uraczył mnie tytułem szlacheckim. Teraz, o ile się nie mylę, stoję w hierarchii tego padołu łez nieco wyżej niż Ty, o pani. Nowe gry, jakie wymyślam, zamknięty w mniszej celi, mogą Ci się spodobać.
   Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia, doglądana przez Królową i zastępy kochanków. Upijaj się, tańcz i korzystaj z życia za nas oboje. Gdy wrócę, ukrócę Twe cierpienia i nudę. Zamknięta w mym pałacu, dostaniesz to, czego teraz tak pragniesz, a o czym nie mówisz wprost. Myślisz sobie pewnie, że uznam cię za niewinną damę, rumieniącą się, gdy ktoś opowie sprośny dowcip. Ha! Może bym uwierzył, ale sam spotkałem cię w miejscu z pewnością nieodpowiednim dla wyżej wspomnianych panienek. Tawerna Le Huitre pełna jest takich jak Ty, dlaczego więc rozlałem te tanie wino właśnie na Twój widok, Milady? Czemu tak czarujesz?
   Bóg jest mi równie bliski, co ślimaki mnożące się na śliskim dnie Sekwany. Gdybym mógł, już teraz chwyciłbym za szpadę i ruszył na pomoc Królowi. Niestety, wyrok to wyrok. Czekam z niecierpliwością na powrót w Twe gościnne progi.
 
                                                        Zawsze spragniony Twych pełnych warg ,
sir Jacques de Reviux






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz